niedziela, 20 grudnia 2015

PO CO MASONOWI CZARNA FEMINISTKA?

Bardzo cenię blog s.’. Mirki, która często „na gorąco” relacjonuje różne rzeczy, pokazując przez to rąbek codziennego życia wolnomularki, taką „zwyczajną, ludzką” twarz. Bo przecież, wbrew rozmaitym a sensacyjnym „teoriom” jesteśmy zwykłymi ludźmi. I nawet gdybyśmy chcieli większość naszego czasu spędzać w masońskiej świątyni, nie jest to możliwe. I dobrze, bo świątynia może być pokusą ucieczki od nieprzejrzystości świata, a ów nieprzejrzysty świat jest tym, co weryfikuje nasze życie, wskazuje na to, w czym nasza codzienność odstaje od ideałów. Jednym słowem — daje paliwo dla dalszej pracy nad sobą.
W kontekście ociosywania kamienia swojego życia szczególny jest dla mnie grudzień. Jako chrześcijanin liberalny z rodowodem rzymsko-katolickim przeżywam wtedy Adwent, a więc czas czekania na Światło, które narodzi się tym, którzy siedzą w ciemnościach. Jako mason przeżywam w grudniu tak zwanego Jana Zimowego — symboliczne zanurzenie się w najciemniejsze dni w roku z nadzieją, że na więcej światła, które zacznie się odradzać.

Aby symbole, rytuały i słowa nie pozostały puste sądzę, że trzeba podążyć drogą w głąb siebie po to, by napotkać ciemności we własnym wnętrzu. Trzeba także z tymi ciemnościami się spotkać — bo wbrew pozorom mają one konkretne twarze. Taka jak przewrotna natura mroku, że ukazując się jako bezkształtny, skutecznie paraliżuje. Dostrzeżenie jednak, kogo lub co uobecnia, pozwala się z nim zmierzyć i przezwyciężyć go. W perspektywie wolnomularskiej mogę powiedzieć, że perspektywy otwierane przez Jana Zimowego i Adwent cofają mnie do izby rozmyślań, gdzie kogut przypomina o wieczności, VITRIOL o konieczności wewnętrznej przemiany. A wybrana lektura służy jako mikroskop, skalpel i rezonans magnetyczny w jednym. Tym razem jako materiał do rozmyślania wybrałem książkę Audre Lorde Siostra Outsiderka.

Lorede była Kolorową poetką, feministką, lesbijką, matką, która będąc w związku z białym mężczyzną powiła dwójkę dzieci, kobietą chorującą na nowotwór piersi. Była także piewczynią wolności i różnorodności. Pisała tak: „Aby pracować razem, nie musimy stawać się mieszaniną nierozróżnialnych cząstek przypominającą kadź z homogenizowanym mlekiem czekoladowym. Jedność oznacza zjednoczenie elementów, które są – od tego trzeba zacząć – różne i różnorodne w swojej konkretnej naturze. Wytrwale analizując napięcia rodzące się w ramach różnorodności, rozwijamy się ku wspólnemu celowi. Jakże często albo ignorujemy przeszłość, albo malujemy ją w romantycznych barwach, sprawiając, że przesłanka dla jedności staje się bezużyteczna lub nabiera mitycznego charakteru. Zapominamy, że aby przeszłość mogła służyć przyszłości, musimy jedną przekształcać w drugą naszą energią w teraźniejszości. Ciągłość nie zachodzi automatycznie, nie jest też biernym procesem” .

Mimo że z różnorodnością spotykamy się w codziennym życiu, bardzo łatwo tracimy ją z oczu, niekiedy też z chęcią pozbywamy się jej dla osiągnięcia własnych, niekiedy nawet szczytnych, wartości. Taką postawę odsłania Lorde w przypadku białych amerykańskich feministek, które w celu zacierania różnic posługiwały się pięknie brzmiącym terminem siostrzeństwo. Pojęcie to stało się emblematem walki kobiet przeciw „patriarchalnej opresji”, ale żeby stało się to możliwe, musiało utracić pojęciową niewinność. Lorde w gorzkich słowach pisze o tym, że wykluczenie przebiega w różny sposób, w zależności od tego, kogo dotyczy. Z czym innym zmagać się będzie biała, młoda i zamożna kobieta, a z czymś innym kobieta Kolorowa, stara, bez środków do życia. Z inną opresją społeczną spotka się kobieta biała i heteroseksualna, z inną biała i homoseksualna, z jeszcze inną Kolorowa i homoseksualna itd. Stawiała też ostre, drażniące, ale słuszne pytania: „jak radzicie sobie z tym, że kobiety, które sprzątają wam domy i doglądają waszych dzieci, gdy bierzecie udział w konferencji na temat feminizmu, są w większości biedne i Kolorowe? Jakaż to teoria stoi za rasistowskim feminizmem?”.  W perspektywie, jaką proponuje Lorde, doskonale widać, że siostrzeństwo jest pojęciem łączącym określoną grupę kobiet, zajętych swoimi problemami. Pozostałe kobiety są z niej wykluczone a ich problemy pozostają zupełnie niewidoczne. Od biedy dopuszcza się je do głosu, ale tylko na takiej zasadzie, że mają one czegoś nauczyć „białe siostry z klasy średniej”. Nauka ta zaś ma służyć temu, by białe kobiety z klasy średniej lepiej wiedziały, skąd pochodzą i jak podporządkowuje je logika patriarchatu.
Lorde powie, że aby wyjść z tego impasu, musimy zamienić milczenie w mowę, a to znaczy, że musimy przezwyciężyć lęk, który w sobie nosimy. „Lęk zawsze będzie obok – lęk przed widocznością, przed ostrym światłem analizy, a może i oceny, przed bólem, przed śmiercią. Ale wszystko to już przeżyłyśmy, oprócz śmierci, milcząc. Cały czas przypominam sobie o tym, że gdybym urodziła się niema albo przez całe życie dla bezpieczeństwa dotrzymywała przysięgi milczenia, to i tak bym cierpiała, i tak bym umarła. To bardzo pomaga uzyskać perspektywę. I wszędzie tam, gdzie kobiece słowa wołają o to, by ktoś je usłyszał, każda z nas musi zdać sobie sprawę z odpowiedzialności za szukanie tych słów, odczytanie ich, podzielenie się nimi i zbadanie ich wagi dla naszego życia. Nie wolno nam tłumaczyć się kpinami o podziałach, które nam narzucono i które tak często akceptujemy jako swoje. Na przykład: „Nie mogę przecież uczyć o pisarstwie Czarnych kobiet – ich doświadczenie jest tak różne od mojego”. A powiedz: ile lat uczyłaś o Platonie i Szekspirze, o Prouście? Albo inna: „To biała kobieta, co ona może mi mieć do powiedzenia?”. Albo: „To lesbijka, co powiedziałby mój mąż albo dziekan?”. Albo znów: „Ta kobieta pisze o swoich synach, a ja nie mam dzieci”. I wszelkie inne, niezliczone metody, którymi posługujemy się, by okraść się z siebie samych i siebie nawzajem” — napisze. — Możemy się nauczyć pracować i mówić mimo strachu, tak jak nauczyłyśmy się pracować i mówić mimo zmęczenia. Bo tak zostałyśmy zsocjalizowane, żeby większym szacunkiem darzyć nasze lęki niż własną potrzebę języka i definicji; a czekając w milczeniu, aż nadejdzie moment wyzwolenia z lęku, zginiemy pod ciężarem ciszy”. Mowa, która wyrasta z takiego milczenia, zapewne będzie szorstka, za pewne stać będzie za nią gniew. Gniew sam w sobie nie jest jednak zły, wszystko zależy od tego, jak się go ukierunkuje. Kierunek wskazany przez Lorde wydaje mi się szczególnie cenny:
„Musimy zupełnie na nowo spojrzeć na warunki, w jakich żyjemy i pracujemy, nasz sposób myślenia i nasze wizje przyszłości. Musimy zbudować wszystko na nowo, krok za gniewnym krokiem, cegła po ciężkiej cegle – tworzyć przyszłość opartą na twórczej różnicy, globalny porządek zdolny do wspierania naszych wolnych wyborów” (podkreślenie moje — MMB).

Tworzenie przyszłości opartej o różnice, wolny wybór i współpracę, to perspektywa bardzo mi bliska i — jak dla mnie — bardzo wolnomularska. Powiem nawet więcej, świat masona ma dla mnie tak wytyczone granice ideowe, że powinien chronić wolnomularzy przed wymazaniem różnicy i opresją homogeniczności, w ten sposób kształtując umiejętność budowania codziennego życia na zasadach, które nie są opresyjne dla nikogo. Zdaję sobie jednak sprawę, że życie a ideały zazwyczaj nie pokrywają się do końca. Czy to zatem nie oznacza, że trzeba przyjrzeć się temu, czym jest nasze masońskie braterstwo? Bo może być z nim podobnie, jak z krytykowanym przez Lorde siostrzeństwem — może łączyć małe grupy ludzi, nie rozlewając się poza nie. Może — w imię interesu własnej obediencji, własnego warsztatu, własnej tradycji, własnych ambicji — wymazywać różnice między nami, homogenizować bujną w końcu rzeczywistość Sztuki Królewskiej, stać się listkiem figowym dla mechanizmów opresji. Lorde doskonale wie, że różnorodność wywołuje napięcia, tyle tylko, że bez twórczo rozwiązanych napięć nie ma mowy o jakimkolwiek rozwoju. Tyle tylko, że chodzi tu o napięcia, które rodzą się „naturalnie” czy spontanicznie. Może je bowiem także wywoływać sztucznie, wtedy zawsze służą pogrążeniu kogoś lub czegoś i pokazaniu własnej wyższości czy doskonałości. Takie wywołanie napięć jest bardzo proste, a jego działanie widzimy dziś na własnych oczach: wystarczy wspomnieć, że ktoś jest po niewłaściwej stronie, że unurzany jest w służby specjalne, działania mafijne, że był tak, gdzie stało ZOMO czy gestapo. To wszystko chwytliwe hasła, które nieczęsto się weryfikuje, a które rozlewają się szeroką falą tak, że w końcu nie wiadomo, kto odpowiada za fałszywą pogłoskę. Na ile sami jesteśmy wolni od kłamstwa? Na ile sami nigdy nie puściliśmy w obieg jakiegokolwiek podejrzenia w stosunku do siostry, brata, światowego? Na ile jesteśmy w stanie napięcia wyjaśniać w świetle prawdy, w kontekście faktów, w obliczu Braci i Sióstr? Na ile paraliżuje nas lęk przed utratą głosu, znaczenia? Na ile w końcu paraliżują nas kompleksy? Poczucie niespełnienia? Na ile to, co inne, nie jest dla nas siłą a zagrożeniem?

Dużo tych pytań, a wszystkie wymagają zajrzenia w siebie, spotkania swojego mroku, zobaczenia jego twarzy i szczerej odpowiedzi. A potem wymagają kolejnego zbudowania wszystkiego na nowo, „krok za gniewnym krokiem, cegła po ciężkiej cegle”, by stworzyć „przyszłość opartą na twórczej różnicy, globalny porządek zdolny do wspierania naszych wolnych wyborów”. Przyszłość sprawiedliwą i braterską. Taka jest dla mnie logika masonerii — logika ordo ex Chao.
Nie ma chwili, by chaos nie istniał. Bo nie ma świata, którego postać została zbudowana raz na zawsze.
Ale przez to nie ma chwili, w której mason nie buduje porządku. Poczynając od siebie. Jeśli coś nazwałbym „niema sońskim”, to właśnie zwolnienie siebie z podejmowania tego wiecznego trudu.

Mrokom Jana Zimowego i Adwentu przyświeca mi w tym roku hasło intersekcjonalność, które oznacza krzyżowanie się ze sobą różnych kategorii społecznych, które wzmacniają mechanizmy opresji, wykluczenia, dyskryminacji. Kobieta, gej, osoba starsza, niepełnosprawna, wykonująca rzekomo mało nobliwy zawód, należąca do nie tej co trzeba obediencji, ateista, siostra i brat, którzy się narazili zadawaniem wymagających pytań, odmienność poglądów w świecie profańskim – to tylko kilka przykładów tego, co może powodować dyskryminację wielokrotną. Jaką twarz ma mój wewnętrzny mrok? Jaką twarz ma wewnętrzny mrok każdej i każdego z nas?



poniedziałek, 14 grudnia 2015

CZYSTA RĘKA MASOMERII

Google kojarzą hasło <Czysta ręka> z edukacją antykorupcyjną. Z kolei <444> nie jest skojarzone z niczym szczególnym — po wpisaniu do wyszukiwarki wyskoczyły mi fragmenty numerów telefonicznych, kodów itp. Niewiele więcej dało wpisanie frazy <organizacja Czysta ręka 444>. Odesłano mnie do dwóch artykułów: o Macieju Rataju i Juliuszu Poniatowskim, gdzie pojawiają się zaledwie nic nie mówiące wzmianki o <Czystej ręce> (<444>), choć organizacja ta nazwana zostaje wreszcie kółkiem masońskim.


O istnieniu Czystej ręki przypomina Tomasz Krok w swojej książce Antymasońska komórka Episkopatu Polski… Pisze tak:
„Niezwykle ważnym wątkiem w historii odradzającego się polskiego ruchu wolnomularskiego była istniejąca od 1915 r., ściśle zakonspirowana organizacja ‘444’ (znana również pod nazwą ‘Czysta ręka’). Ta ponadpartyjna inicjatywa działaczy niepodległościowych m.in. : Artura Górskiego, Andrzeja Struga, Tadeusza Tomaszewskiego z PPS-u; Macieja Rataja, Jana Dębskiego z PSL ‘Piast’; Stanisława Thugutta, Juliusza Poniatowskiego z PSL ‘Wyzwolenie’ czy czołowych polityków stołecznej endecji dra Zbigniewa Paderewskiego i Zygmunta Chrzanowskiego, nazwana była później przez jednego z jej uczestników (wojskowego — T. Święcickiego) ‘podkółkiem masonerii’. Bez wątpienia, próbowała wypełnić lukę w około-wolnomularskich światku […] Jej działania polegały na stymulowaniu akcji o charakterze konsolidującym istniejące ugrupowania polityczne w kraju i szukające między nimi wspólnych mianowników. Najlepszym przykładem powyższej tezy może być najbardziej chyba spektakularna inicjatywa ‘Czystej ręki’ jaką była Deklaracja stu rad miejskich i stowarzyszeń społecznych, która jak wspomina Tadeusz Święcicki w Zeszytach Historycznych z 1963 r.: ‘[…] wywołała w swoim czasie duże wrażenie w kraju, deklarację która wysunęła hasło ‘Polski niepodległej i zjednoczonej’, a więc po raz pierwszy połączyła w uroczystym niejako manifeście ideę niepodległości, głoszoną przez lewicę, z ideą zjednoczenia trzech zaborów, którą reprezentowała prawica’”.

Krok przypomina również, że masoni należeli do założycieli Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Organizacja ta powstała w 1921 r. Jej zadaniem była obrona swobód demokratycznych, promocja tolerancji, przeciwdziałanie prześladowaniom. Członkowie LOPCziO stawali w obronie więźniów politycznych, domagali się również likwidacji więzienia z Berezie Kartuskiej.

Z organizacją tą związani byli między innymi Bracia Witold Giełżyński, Stanisław J. Patek, Stanisław Thugutt i Andrzej Strug.  

wtorek, 8 grudnia 2015

RZECZPOSPOLITA WOLNOMULARSKA



„Jak nie płakać nad barbarzyństwem, które wydarzyło się nocą 13 listopada?” – pytają Bracia z Wielkiej Loży Tradycyjnej i Symbolicznej Opera. Rozmyślając nad tym, co teraz, piszą: „Każdy ma swoje obowiązki. Możemy przynajmniej podjąć próbę codziennego rozwijania braterskich uczuć, współczucia dla Ludzi, szacunku wobec naszych obowiązków nadal żyjąc po ludzku i promując uśmiech. […] Nie wiemy jeszcze, jakie zobowiązania zrodzą się na skutek wydarzeń tej listopadowej nocy, ale będziemy na nie odpowiadać poprzez solidarność, którą wychwalamy jako masoński ideał”.

Braterstwo/siostrzeństwo jest tym, czego doświadczam i czego uczę się w Kulturze. Także przy powstawaniu portalu Rzeczpospolita Wolnomularska. Pomysł rzucił br.’. Przemek, po łokcie urobił się br.’. Michał. Dzięki Nim i nie tylko Nim — a wszystkim oddaję szacunek i wszystkim jestem wdzięczny — z radością, jako Naczelny, zapraszam Państwa do wspólnej przygody ze Sztuką Królewską.
Świat wolnomularzy jest bogaty. Dzieli się go różnie: na obediencje regularne i nieregularne, regularne i liberalne, regularne, tradycyjne i liberalne, dogmatyczne i adogmatyczne…

Każda z tych propozycji z czegoś wynika, coś wyjaśnia i coś przesłania. O wszystkich warto wiedzieć, ale zamiast przywiązywać się do nich, lepiej podjąć trud wspólnej podróży, wzajemnego uczenia się i zbierania zagubionych w świecie iskier mądrości.

Zapraszam na: