Na
portalu Polacy.eu.org pojawił się tekst Marka Stefana Szmidta pt. Polacy do Lóż…
Cieszę
się, że Autor podjął temat patriotyzmu masonów, pokazał kuriozalność
przekonania o tym, że masoni tworzą „rząd światowy” i wskazał na masoński ideał
pracy intelektualnej i duchowej.
Niemniej
mam z tym artykułem kłopot.
Problemem
podstawowym jest dla mnie polityczny charakter tekstu.
Tuż
pod tytułem pojawia się lead (?) – hołota ante portas. A artykuł kończy się
znamiennym akapitem: „Ostatnie incydenty z rozkradaniem majątku Państwa
Polskiego (liczne afery i kradzieże w „Pałacu Prezydenckim”) dowodzą, iż prąca
do władzy tłuszcza pozbawiona jest wszelkich hamulców moralnych, przypominając
do złudzenia krwiożercza hołotę z niesławnej pamięci rewolucji
anty-francuskiej.
Tak,
więc: Polacy, śmiało do Lóż…”.
Można,
rzecz jasna, uznać końcowe wezwanie za apel, aby porzucić politykowanie i zająć
się pracą nad własnym rozwojem intelektualnym, etycznym, duchowym. Trudno
jednak pozbyć się wrażenia, że Autor postrzega masonerię jako przestrzeń będącą
antytezą demokratycznego państwa prawa, co w konsekwencji prowadzi do uznania,
że praca w lożach jest jakąś alternatywą dla działalności
demokratyczno-obywatelskiej. Ponadto – podkreślając nacjonalistyczny charakter
masonerii narodowej i przeciwstawiając ją demokratycznemu państwu prawa – Autor
buduje wyraźnie określony profil polityczno-światopoglądowy adeptów Sztuki
Królewskiej. W jakiejś mierze mnie to nie dziwi – Szmidt bowiem podaje w swoim
biogramie, iż jest z niego „Konserwatysta i Monarchista, dążący do odzyskania
Rzeczypospolitej, jako państwa etyki Cywilizacji Łacińskiej, będącego
zaprzeczeniem "państwa prawa". Katolik, uczestnik Konfederacji
Spiskiej. Mandatariusz PPN Polskiej Partii Niepodległościowej”. Nie mam nic przeciwko wyrazistym poglądom
politycznym. Sam mam określone sympatie i antypatie, acz nigdy nie należałem do
żadnej partii ani ugrupowania powiązanego z polityką. Problem jednak w tym, że
moje przekonania polityczne nie są ani przekonaniami politycznymi mojej Loży, ani
tym bardziej wolnomularstwa. Loże bowiem nie są ciałami politycznymi, a prace w
Lożach z zasady nie są alternatywą dla obywatelskiego zaangażowania w działania
polityczne i społeczne. Z tekstu Szmidta wynika, że postrzega on wolnomularstwo
jako przez pryzmat własnych preferencji polityczno-filozoficznych.
Konstytucje
Andersona w art. 2 mówią wyraźnie:
„wolnomularz
jest spokojnym poddanym Władz cywilnych, gdziekolwiek by nie mieszkał czy
pracował. Nie bierze nigdy udziału w spiskach i sprzysiężeniach, które mogłyby
godzić w pokój i dobro narodu. Jest posłuszny niższym władzom administracyjnym.
Ponieważ wojna, rozlew krwi i zamieszki zawsze szkodziły Wolnomularstwu, dawni
Królowie i Książęta tym bardziej byli skorzy do popierania ludzi przynależących
do Wolnomularstwa z racji na ich spokojne usposobienie i wierność. Tak więc
Bracia odpowiadają czynami swoim przeciwnikom i sprawiają, że z każdym dniem
wzrasta honor Bractwa, które zawsze kwitnie w czasie pokoju. Dlatego też, gdyby
zdarzyło się Bratu zbuntować przeciwko Państwu, nie powinien on być wspierany w
tym swoim buncie. Niemniej jednak można by mu współczuć jako nieszczęśliwemu
człowiekowi : I pomimo że wierne Bractwo powinno potępić jego bunt i nie dawać
na przyszłość powodów do nieufności czy zazdrości politycznej Rządowi, to
jeżeli nie zostałby uznany winnym żadnego innego przestępstwa, nie mógłby
zostać wykluczony z Loży i jego stosunki z nią nie mogłyby zostać anulowane”.
Ponadto
w art. 1 czytamy: „obecnie, kiedy każdy ma prawo do własnych poglądów, bardziej
wskazane jest nakłanianie do przestrzegania Religii, co do której wszyscy
ludzie są zgodni. Polega ona na tym, aby być dobrym, szczerym, skromnym i
honorowym, niezależnie od tego, jak się człowiek nazywa i jakie jest jego
wyznanie. Wynika stąd, że Wolnomularstwo jest ośrodkiem zjednoczenia i sposobem
na zawiązywanie szczerych przyjaźni między osobami, które w innych
okolicznościach nie mogłyby utrzymywać bliskich stosunków między sobą”.
Siłą
wolnomularstwa jest tedy praca nad budowaniem więzi między osobami o rozmaitych
poglądach, także politycznych. A przestrzenią integrującą siostry i braci są
ideały etyczne połączone z chęcią rozwijania się – intelektualnego, moralnego i
emocjonalnego. Sądzę zatem, że wolnomularzami, także narodowymi, mogą być osoby
różnie oceniające rewolucję francuską, odmiennie zapatrujące się na sytuację
polityczną kraju, w rozmaity sposób zaangażowane społecznie i obywatelsko. Zawsze
jednak wierne idei równości, braterstwa, wolności, wierności , honoru,
szczerości solidarności międzyludzkiej. Praca nad etycznym, intelektualnym i
emocjonalnym rozwojem prowadzona w Lożach kształtować ma dojrzałych ludzi, co
przekłada się na ich sposób działania „w świecie”. Niech przykładem będzie tuLoża „Kopernik”, której bracia aktywnie angażowali się w budowanie społecznegoładu opartego na wymienionych przeze mnie ideałach.
Mam
także problem ze stwierdzeniem Szmidta, iż wolnomularstwo narodowe ma charakter
„wręcz nacjonalistyczny”. Sądzę, że powinniśmy być w tym przypadku czuli na
zmiany, jakim podlega język. Podkreślał to Józef Maria Bocheński w posłowiu do
swoich Szkiców o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim. Zaznaczył, że
nacjonalizm oznaczał dawniej to, co dziś oznacza patriotyzm. Zaś to, co dziś
rozumiemy przez nacjonalizm, łączono dawniej z szowinizmem i rasizmem. Trzeba
by pytać językoznawców, jak przekształcały się sensy tych słów. Niemniej
wypowiedź Bocheńskiego obliguje, by być ostrożnym. Wolnomularstwo niewątpliwie
było i jest nastawione patriotycznie, ale – już współcześnie – nie jest to chyba
patriotyzm nacjonalistyczny, jak chce Szmidt. Zresztą sam autor stawia pod
znakiem zapytania ów nacjonalistyczny wymiar patriotyzmu pisząc, że bracia w
lożach mieli różnorodne etniczne pochodzenie. Zastanawiam się tylko, czy
sformułowanie, iż „wszystkie te grupy narodowościowe i etniczne, zjednoczone
Pracą w Lożach, występowały zawsze w interesie Rzeczypospolitej Polskiej” znów
nie dokonuje zbytniej polityzacji prac wolnomularskich. Pamiętam przy tym
także, że masonem był choćby Stanisław Szczęsny Potocki, marszałek konfederacji
targowickiej.
Za
Szmidtem mógłbym zawołać – Polacy – i Polki, jako że jestem wolnomularzem
liberalnym – do Lóż. Ale nie dlatego że jesteście zmęczeni polityką czy
niechętni „państwu prawa”. Ale dlatego że praca nad sobą – moralna,
intelektualna i emocjonalna – jest wartością samą w sobie. Tak samo jak
budowanie związków przyjaźni „między osobami, które w innych okolicznościach
nie mogłyby utrzymywać bliskich stosunków między sobą”.