Letni Wolnomularz
Polski sprawił mi podwójną
frajdę.
Ucieszył mnie, po pierwsze, bogaty zestaw
tematów. Po drugie, ucieszyło mnie pewne hermeneutyczne napięcie, które
wytworzyło się między tekstem b.'. Dawida Steinkellera,
s.'. Mirosławą Dołegowską-Wysocką i moim tekstem. Przedmiotem tego napięcia są konstytucje Andersona i zapisane w niej obowiązki wolnomularza.
s.'. Mirosławą Dołegowską-Wysocką i moim tekstem. Przedmiotem tego napięcia są konstytucje Andersona i zapisane w niej obowiązki wolnomularza.
W swoim tekście napisałem, że "po
latach zawirowań [konstytucje Andersona] stanowią dzisiaj <biblię
masonerii>".
S.'. Mirosława skomentowała ten fragment
pisząc: "Dla wolnomularstwa kobiecego Konstytucja Andersona
<biblią> nie jest, bowiem wyklucza kobiety z masonerii. Jest dla masonek
raczej kamieniem milowym na wolnomularskiej drodze".
Z kolei b.'. Dawida pisze w swoim tekście:
"Uważam, że nie da się być wolnomularzem, jeśli nie wierzy się w Siłę
Wyższą (czy to osobową, czy bezosobową), jeśli odrzuca się Landmarki i
Tradycję, czy jak kto woli "Dawne Powinności" wolnomularstwa
uniwersalnego. Nie da się być masonem, jeśl nie pracuje się nad swoim wzrostem
duchowym i moralnym oraz nad budowaniem Świątyni Ludzkości. Nie jest zatem
przypadkiem, że należę do obediencji tradycyjnej, jaką jest Wielka Loża Kultur
i Duchowości. [...] Granica między wolnomularstwem tradycyjnym a tym, które
nazywamy <liberalnym>, nie przebiega bowiem - moim zdaniem - poniżej
pasa; płeć adeptki lub adepta nie odgrywa w tej kwestii żadnej roli. Byłby to
jakiś absurd!".
O ile - jak sądzę - komenatrz s.'.
Mirosławy dotyczy raczej mojego niefortunnego sformułowania niż różnic w
poglądach, o tyle napięcie między mną a b.'. Dawidem jest ewidentne.
Pisząc o <biblii wolnomularstwa> nie
miałem na myśli jakiegoś świętego tekstu, który posiada jedną, niezmienną
dogmatyczną wykładnię. Podobnie zresztą jest dla mnie i z biblią. Nie potrafię
czytać tych tekstów odrywając je od kontekstu epoki, bez minimalnej choćby
wiedzy z zakresu filologii, historii czy filozofii. Nie umiem także czytać ich
unikając stawiania im współczesnych pytań.
Konstytucje Andersona są dla mnie
fundamentalną pożywką, jeśli chodzi o wolnomularski etos. Idzie jednak nie o
każdą zapisaną w nich literę, ale o ocenę pracy wolnomularskiej w świetle tego,
co dla masonerii najważniejsze. A jest tym zasada, jak pisze b.'. Dawid, by "zgromadzić
to, co rozproszone", by budować świat braterski, wolny, równy,
tolerancyjny.
Każda epoka na swój sposób widzi wolność,
równość i braterstwo - nie da się raz na zawsze zadekretować, czym owe wartości
są i jak je realizować. Zrozumienie do końca, czym są te wartości, byłoby
możliwe tylko dla jakiegoś nieskończonego podmiotu, wolnego od uwarunkowań
kulturowych czy społecznych. Jednym z konstytutywnych rysów wolnomularza jest
dla mnie zgoda na usuwanie mentalnych barier. Umożliwia to zwłaszcza "doświadczenie
naruszonej godności człowieka" (Jurgen Habermas), które pozwala nam odkryć
nieznane rejony nierówności i braku braterstwa, ograniczenia wolności ludzi,
odmowy równych dla nich praw. A więc niepełnej godności.
Tak było choćby z kobietami, które musiały
i wciąż muszą zabiegać o równouprawnienie. Dotyczy to także wolnomularstwa, w
którym musiało nastąpić przekroczenie mentalnych barier, by siostry mogły
zasilić loże mieszane i kobiece.
W tej samej perspektywie postrzegam
kwestię wolnomularzy-ateistów. Jeżeli faktycznie chcemy zbierać to, co
rozproszone, jeżeli autentycznie uważamy, że ludzie są równi w swej godności,
nie widzę najmniejszego powodu, by ateiści nie mogli stawać się masonami.
Paradokslanie sądzę przy tym, że udział
ateistów w ruchu wolnomularskim daje się łatwiej pogodzić z Księgą Konstytucji
Andersona niż udział kobiet.
W art. 1 czytamy: "obecnie, kiedy
każdy ma prawo do własnych poglądów, bardziej wskazane jest nakłanianie do
przestrzegania Religii, co do której wszyscy ludzie są zgodni. Polega ona na
tym, aby być dobrym, szczerym, skromnym i honorowym, niezależnie od tego, jak
się człowiek nazywa i jakie jest jego wyznanie. Wynika stąd, że Wolnomularstwo
jest ośrodkiem zjednoczenia i sposobem na zawiązywanie szczerych przyjaźni
między osobami, które w innych okolicznościach nie mogłyby utrzymywać bliskich
stosunków między sobą".
B.'. Tadeusz Cegielski słusznie zwraca
uwagę, że zapis ten wymierzony jest we wszelkiej maści postawy
fundamentalistyczne, które są pożywką niezgody czy walki. Podkreśla także, że
Anderson nie mówi tu o jakiejś religii naturalnej, w którą wierzyć mają wszyscy
masoni. Pisze on raczej o porządku
etycznym, o prawie moralnym , które
nazywa religią, co do której wszyscy ludzie są zgodni* (religia bowiem polega
na życiu dobrym, szczerym, skromnym i honorowym - to ewidentnie pojęcia z
porządku etyki). (Podobną linią pójdzie rozumowanie Immanuela Kanta**).
W tym świetle zrozumiałe staje się wykluczenie z grona wolnomularskiego
"bezmyślego ateisty"
i libertyna, a więc osób, które fundamentalnie negują istnienie ładu moralnego
i swoim życiem mu przeczą. Jeśli taka interpretacja jest do utrzymania (a
sądzę, że jest), wolnomularzem może być każdy, kto akceptuje istnienie porządku
moralnego, który chce realizować w swoim życiu i nasycać nim otoczenie. Symbol
Wielkiego Architekta może oznaczać za ten ową głeboką moralną strukurę świata i
w takiej wykładni jest do zaakceptowania zarówno przez osoby wierzące w Siłę
Wyższą, jak i ateistów. Muszę przyznać, że jest to interpretacja bardzo mi
bliska. Choć jestem wierzącym chrześcijaninem, nie szukam w symbolach
wolnomularskich ujścia dla własnych motywacji religijnych. Wiadomo bowiem, że
religie potrafią wykluczać, rozpraszać i walczyć ze wszystkim, co wobec nich
zewętrzne. Szukaj jedności, której źródłem jest dla mnie ludzka godność i
związany z nią moralny ład.
Zaprezentowany wyżej sposób
interpretowania art. I potwierdza zapis z art. III. Czytamy tam, że
wolnomularzem nie może być nikt "kto żyje bez moralności lub w sposób
skandaliczny". Ale czytamy tam także, że masonem nie może być ani
niewolnik, ani kobieta. Zapis ten odzwierciedla status społeczny kobiety w
XVIII wieku, a więc to, że nie była ona uznawana za człowieka w pełni wolnego.
Bezpośrednia litera tekstu nie pozostawia jednak żadnej furtki, która
wskazywałaby, że kiedyś kobiety do wolnomularstwa mogą należeć (cóż, wyobraźnię
też miewamy ograniczoną). Zmiany społeczne, w tym zmierzenie się z
patriarchalizmem, doprowadziło szczęśnie do zrozumienia, że mężczyźni i kobiety
są równi w swoim człowieczeństwie. Zapis Andersona ma więc znaczenie
historyczne, a jego głębszy sens wskazuje na to, że wolnomularz jes osobą
wolną. Wiemy dziś, że kobiety (ontologicznie) są tak samo wolne jak mężczyźni,
nie ma więc powodu, by wykluczać je z ruchu wolnomularskiego. Takie postawienie
sprawy wychodzi jednak dalego poza literę Starych Obowiązków. I jest
hermeneutycznie o wiele mniej ostrożne, niż pro-ateistyczna interpretacja art.
I Konstytucji.
Jeśli godzimy się zatem, że wolnomularza
nie czyni to, co poniżej pasa, nie możemy - jak sądzę - jednocześnie obstawać
przy stanowisku, że mason musi wierzyć w Siłę Wyższą. Popadamy bowiem wtedy w
niekonsekwencję interpretacyjną - jedne zapisy utrzymujemy, wykładając je
konserwatywnie. inne odrzucamy bez zdania z nich racji. W tym sensie każde
wolnomularstwo mieszane i kobiece uznaję za liberalne. Liberalność nie oznacza
przy tym porzucenia Tradycji. Tradycja żyje dla mnie tylko, gdy jest
hermeneutycznie ożywiana, a to oznacza zawsze jednoczesne podtrzymywanie i
zmianę. Litera bowiem zabija, a duch ożywia, mówi Pismo. A jakom rzekł, duchem
ożywiającym wolnomularstwo jest dla mnie zbieranie tego, co rozproszone.
Wartości wolnomularskie zaś to dla mnie punkt wyjścia do hermeneutycznego
namysłu.
*"Nie napotykamy tu kategorycznego
nakazu wyznawania <religii, co do której zgadzają się wszyscy ludzie>,
ani tym bardziej groźby ukarania, usunięcia z loży wszystkich niedowiarków i
odszczepieńców, którzy <pojmują Sztukę Królewską nieprawidłowo>. Jeśli dodamy,
że w Historii wspomniano
Chrystusa bez wskazania na jego boskość, to fakt, iż Artykuł I O Bogu i Religii nie tylko
nie przywołuje konkretnego przedstawienia Boga, lecz odsyła nas jedynie do
<prawa moralnego>, staje się szczególnie wymowny. Anderson uchyla się w
dodatku przed zdefiniowaniem owego prawa; uczyni to dopiero w nowym wydaniu Konstytucji z 1738 roku, w
którym rozwinie koncepcję <religii Noego> i mularzy jako
<prawdziwych> Noachidów" [T. Cegielski, Księga Konstytucji 1723 roku i
początki wolnomularstwa spekulatywnego w Anglii, ss. 127-8]. Musimy jednak
pamiętać, że owa religia Noego, prawdziwe chrześcijaństwo, poważna religia nie
jest przez Andersona nijak określona. Nie da się jej utożsamić z deizmem [por.
Cegielski, s. 128], nic nie da na także stwierdzenie, że jest ona
"wspólnym pniem" Biblii hebrajskiej i Nowego Testamentu. Anderson
wspomina bowiem tylko o trzech wielkich artykułach Noego, które są cementem
loży. Nie podaje jednak ich treści. Jest to tym bardziej wymowne, że w tamtej
dobie skatalogowano 7 artykułów religii Noego, wśród których był m. in. zakaz
kazirodztwa i sodomii, będący potencjalną podstawą wykluczenia z lóż osób
nieheteronormatywnych. Jak sądzę, winniśmy docenić enigmatyczność sformułowań
Andersona i widzieć zapisy dotyczące Boga i religii jako narzędzie usuwania
barier między ludźmi. Cytowany przez Cegielskiego David Stevenson zauważa, że
takie a nie inne sformułowanie Artykułu I "W praktyce organizacyjnej
oznaczało, że <loże przyjmowały, kogo przyjąć chciały, nie wyłączając
libertynów i osób, które bliskie były ateizmowi>" [Cegielski, s. 132].
**"Istnieje tylko jedna (prawdziwa) religia - napisze Kant w Religii w obrębie samego rozumu -, ale może być wiele rodzajów wiary". Religia prawdziwa to religia rozumowa, czyli moralność, wolna od instytucjonalizacji, kultu dogmatów, władzy kapłanów, antropomorficznych wyborażeń bóstwa, cudów, objawień itd. "Religia rozumu, pisze Jerzy Kochan, nie jest [...] kultem rozumu, siegającym do oprzyrządowania rytuałów istniejących kościołów, lecz opartą na rozumie moralnością, uznającą (ze względu na - jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli - zróżnicowany poziom audytorium) istniejące religie i kościoły za historycznie wytworzone i skuteczne swoje medium".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz