Rację
ma Mistrz Anderson, gdy twierdzi, że „wojna, rozlew krwi i zamieszki zawsze
szkodziły Wolnomularstwu” i że ono „zawsze kwitnie w czasie pokoju”. Coraz
dobitniej uzmysławiam sobie jednak, że prawda tych słów nie dotyczy tylko tego,
że pokój (na każdych warunkach? chyba jedna nie) służy ludziom po prostu, a
więc także wolnomularstwo. Brak napięć i konfliktów służy masonerii także w ten
sposób, że skrzętnie ukrywa podstawową słabość Bractwa — skupienie na
indywidualnym rozwoju adeptów i odcięcie od świata zewnętrznego budują masońską
solidarność, która staje pod znakiem zapytania, gdy czas i miejsce wymagają
zaangażowania społecznego. Są bowiem takie momenty w historii, gdy
praktykowanie cnót indywidualnych nie wystarcza, brak konsensu ideowego i
mechanizmów pracy wolnomularskiej w świecie sprawa zaś, że kwestie społeczne
wprost dotyczące naszych pryncypiów raczej masonów dzielą i łączą. Akcentowany
zaś przez Andersona wymóg bycia pokojowym poddanym władz cywilnym w każdym
miejscu, gdzie wolnomularze mieszkają i pracują, może być gestem milczącego poparcia
dla systemów opresyjnych i może sprzyjać kształtowaniu się osobowości, którą
Teodor Adorno nazwał osobowością autorytarną, będącą w istocie wyrazem postaw
antydemokratycznych*. Pokojowe poddanie działaniom władz powodowało choćby, że
niemieckie loże w Poznaniu wpisały się w politykę kulturkampfu, a po I wojnie
światowej niespecjalnie paliły się do reaktywowania stosunków z Wielką Lożą
Narodową Polski (pisał
o tym Karol Cieślak). Z drugiej strony na naganę i napiętnowanie zasługuje
taka forma sprzeciwu wobec władz, którą praktykuje ex-brat Anders Breivik. Myślę
tu przy tym zarówno o dokonanym przez niego mordzie, który nieustannie napawa
mnie bólem, jak i obecne działania, które mają zdyskredytować ład prawny i
polityczny Norwegii (dlatego zgadzam się z Markiem Krakiem, że ostatni wyrok
wytrącił Breivikowi narzędzia do kontestacji praworządności). Sądzę przy tym,
że także Breivika daje się opisać jako osobowość autorytarną, podporządkowaną
określonej ideowej grupie, której cele realizuje. Można także spekulować, na
ile rozwojowi jego osobowości sprzyjał ryt szwedzki, nawiązujący do tradycji
zakonów rycerskich (te angażowane były do walki z niewiernymi), dopuszczający
do inicjacji wyłącznie mężczyzn i wyłącznie chrześcijan. „Na wyższych stopniach
adepci deklarują swoją gotowość do krzewienia nauk Najwyższego Mistrza Jezusa
Chrystusa, dzięki którego sile pokonywać będą wszelkie przeszkody, jakie mogą
im stanąć na drodze. Deklarują uznanie siebie za rycerzy Jezusa, którzy z zapałem
będą zakładać jego „królestwo na ziemi". Na piątym stopniu wtajemniczenia
chrześcijańscy masoni noszą emblematy nawiązujące do ran Zbawiciela. Na
dziesiątym stopniu naucza się, że najważniejszym celem ich organizacji jest
„nieustanne dążenie do związku z Bogiem, jako ośrodkiem wiecznej
miłości"” — pisze Kamil
Racewicz. I dalej: „Breivik, który dotarł do stopnia 3 z 10
w Rycie Szwedzkim, w loży z pewnością więcej słyszał
o obowiązkach względem Boga i Chrystusa aniżeli drugiego człowieka.
Częściej czytał Ewangelię aniżeli Deklarację Praw Człowieka. Cały ten ryt przesiąknięty
jest opowieściami o templariuszach, jego adepci wcielają się w role
„prawdziwych templariuszy", nowych templariuszy, uważają, że zakon
pochodzi od templariuszy. Bezpośrednio widać te motywy w manifeście
Breivika „Knights Templar 2083", który jest w całości wezwaniem do
tego, aby w praktyce zostać nowymi templariuszami. Zamachowiec oskarża
w manifeście m.in. „samobójczy" świecki humanizm, przedstawia się
jako krzyżowiec i prorok nowej krucjaty. Wzywa: „Naprzód, chrześcijańscy
żołnierze!" Zachęca też, aby inni w swoich krajach zostali rycerzami
sprawiedliwości”. Swoją drogą konserwatywno-tradycjonalistyczny Norweski Zakon
Wolnomularski jako jedyny w Norwegii uznawany jest przez Wielką Zjednoczoną
Lożę Anglii.
Innymi
słowy, sądzę, że masoneria istnieje o tyle, o ile pamięta, że stoją przed nią
cele ogólnoludzkie. Od nich nie mogą być ważniejsze ani cele obediencji, ani
cele loży, ani cele partii czy określonej grupy społecznej. Problem w tym, że jeśli
programowo doktryna wolnomularska i masońska solidarność wykluczać będą sprawy „światowe”,
a stawiać na indywidualny rozwój i oddzielenie od świata, wolnomularstwo będzie
tylko piękną zabawą, rozkwitającą w czasie, w którym nie ma żadnych społecznych
kontrowersji i napięć. W sytuacji zaś, gdy trzeba się będzie społecznie
opowiedzieć, więzy wolnomularskie i praca masońska znajdą się w kryzysie. Świadomość
tego miano już u początków Bractwa — choćby Bracia Lessing i Herder opowiadali
się za koniecznością „wyjścia z ideami głoszonymi dotąd w zaciszu świątyń
lożowych na szeroką arenę publiczną i podjęcia się ich realizacji” (L. Hass). Najpełniej
zrobiło to chyba wolnomularstwo francuskie w nurtach „liberalnych”.
Konferencje, debaty, apele, pokojowe demonstracje czy wspólne celebrowanie
świąt związanych z fundamentalnymi ideami republikańskimi i prawami człowieka
nie pozostawia wątpliwości, jaki krąg wartości jest bliski wolnomularzom i
gdzie dostrzegają oni zagrożenia społeczne czy kulturowe. Jawność działań
dostarcza także argumentów przeciw teoriom spiskowym (choć jeśli ktoś chce
wierzyć w spiski, będzie w nie wierzył pomimo faktów), które będą tym bardziej
silne, im silniej zamykać będziemy się za bramami świątyń. Można też
zastanawiać się, czy wykluczenie z kręgu lóż i solidarności masońskiej kwestii
realizowania wartości masońskich w bieżącym porządku społeczno-politycznym nie
powoduje, że w loży żyjemy „równością”, a poza nią sprzyjamy rozwiązaniom,
które umacniają nierówność, część osób skazują na obywatelski niebyt, posługują
się naznaczeniem społecznym?
Piszę
to wszystko w kontekście święta Konstytucji 3 Maja. Słusznie wolnomularze chlubią
się tym, że w tworzeniu tego dokumentu zaangażowani byli masoni. Musimy jednak
pamiętać, że nie warto tworzyć białej mitologii — ani w kontekście prac nad Konstytucją
i postaw patriotycznych polskich wolnomularzy, ani samego dokumentu, który w
kontekście Konstytucji Stanów Zjednoczonych czy Konstytucji Księstwa
Warszawskiego jest wyraźnie zachowawczy. Hass podaje, że do Towarzystwa
Przyjaciół Konstytucji 3 Maja należało 37 posłów-masonów z 74, czyli połowa. W
zawiązanej dla obrony „zagrożonej wolności” i ustroju państwowego Konfederacji
Targowickiej także należeli wolnomularze i to tacy, którzy sprawowali arcyważne
funkcje — Stanisław Szczęsny Potocki i Jerzy Wielhorski. W końcu do
Konfederacji dołączył sam król i mason Stanisław August, co prowadzi do jednoznacznej
konkluzji: bycie „po stronie” władz cywilnych oznaczało bycie po stronie
Targowicy! Nic dziwnego, że po przystąpieniu króla do konfederatów Polskę
opuścił Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu — Sapieha, że wyjechali Ignacy,
Stanisław Kostka i Jan Potoccy czy Scipione Piatolli. Napięcia wewnątrz ruchu
wolnomularskiego były jawne już wcześniej. Pisze o nich Hass w Sekcie farmazonii warszawskiej i te
przejmujące stronice winny nam towarzyszyć, gdy czcimy Konstytucję 3 Maja. Doktrynalne
odcięcie się pracy lóż od problemów społecznych powodowało, że w sytuacji
wymagającej zaangażowania okazywało się, że Bracia ideały masońskie w praktyce
pojmują zupełnie inaczej, do tego stopnia, że niemożliwa stawała się nawet wspólna
praca humanitarna. Stopniowo zamierało także życie lóż, zaangażowania wymagały
bowiem prace na rzecz społeczeństwa.
Dariusz
Łuksiewicz przypomina, że Konstytucja 3 Maja przyznała pewne prawa
mieszczaństwu, ale zabrała drobnej szlachcie i że w niewielkim stopniu odnosiła
się do chłopów. Zauważa też, że to Konstytucja Księstwa Warszawskiego zniosła
niewolę chłopów, a naród wprowadziła do parlamentu. Słabe strony Konstytucji 3
Maja warto znać, ale warto także widzieć jego mocne strony. Dla mnie
szczególnie istotne są fragmenty Preambuły i Deklaracji Stanów Zgromadzonych:
„U znając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony, chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w nas namiętności sprawować mogą dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic z największą stałością ducha, niniejszą konstytucję uchwalamy i i; tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy, dopóki by naród w czasie prawem przepisanym, wyraźną wolą swoją nie uznał potrzeby odmienienia w niej jakiego artykułu”. „Wszystkie Prawa dawne i teraźniejsze przeciwne niniejszej Konstytucji, lub któremukolwiek jej Artykułowi znosimy, a opisy szczególne do Artykułów i każdej materii w niniejszej Konstytucji zamkniętych potrzebne, jako dokładniej wyszczególniające obowiązki i układ Rządu, za część składającą tęż Konstytucją deklarujemy. Władzy Wykonawczej zalecamy, aby Straż swe obowiązki natychmiast pod okiem Sejmu rozpoczęła i ciągle utrzymywała. […]Uczyniwszy zadość radości powszechnej, dajemy pilne oko na ubezpieczenie tej Konstytucji, stanowiąc: iż ktobykolwiek śmiał być przeciwnym niniejszej Konstytucji, lub targać się na jej zepsucie, albo wzruszał spokojność dobrego i szczęśliwego być zaczynającego Narodu, przez zasiewanie nieufności, przewrotne tłumaczenie Konstytucji, a tym bardziej formowanie jakiegokolwiek w Kraju rokoszu, czyli Konfederacji […[ ten za nieprzyjaciela Ojczyzny, za Jej zdrajcę, za Buntownika uznany, najsurowszymi karami natychmiast przez Sąd Sejmowy ukarany będzie”.
We
fragmentach tych dochodzi do głosu idea praworządności państwa, a także świadomość,
że bez dobrobytu Polski nie da zbudować się w oderwaniu od prawa i
praworządnych instytucji, które gwarantować mają nie tylko niepodległość kraju,
ale także wolność wewnętrzną narodu. Podobne idee rozwijał Immanuel Kant,
projektując wizję republiki opartej na praworządności w perspektywie
ogólnoludzkiego pokoju; taką, w której obywatel używa rozumu zarazem prywatnie
i publicznie — czyli stosując się do praw, jednocześnie poddaje je krytyce po
to, by je, w duchu ideałów republikańskich, udoskonalać. Ten typ zaangażowania
wydaje mi się bliski pracy wolnomularskiej, jednocześnie pokojowej i
rozwojowej. Ale to rzecz na inną opowieść.
*Adorno
prowadził swoje badania w oparciu o tzw. skalę F (od faszyzmu). Jako wskaźniki
osobowości autorytarnej podaje się w niej:
- „konwencjonalizm -
bezkrytyczne, sztywne przywiązanie do tradycyjnych norm, konserwatyzm
obyczajowy, niskie wyniki na skali otwartości na świat.
- autorytarne podporządkowanie — bezkrytyczny stosunek do
wyidealizowanego autorytetu własnej grupy, silna potrzeba hierarchiczności:
poddańcza uległość wobec silniejszego, przy jednoczesnym znieważaniu
„słabszych".
- autorytarna agresja — przejawianie postaw antyspołecznych
i zachowań agresywnych względem wybranych grup społecznych, osób
łamiących konwencje, indywidualistów.
- antyintracepcja — niechęć do wnikania we własne
wnętrze, rozumienia własnych potrzeb psychicznych oraz potrzeb
psychicznych innych ludzi, ucieczka od refleksji dot. pragnień, potrzeb,
uczuć.
- przesądność i stereotypowość — skłonność do myślenia
w sztywnych kategoriach, tendencja do przypisywania odpowiedzialności
czynnikom zewnętrznym siłom nadprzyrodzonym, mistycznym; schematyczności
myślenia towarzyszy wysoki poziom antyspołecznych uprzedzeń względem wielu
grup społecznych.
- potępianie słabości — wiara w siłę i bycie
twardym — relacje społeczne postrzegane w kategoriach dominacji —
uległości; osoba autorytarna identyfikuje się przy tym z postaciami
reprezentującymi władzę, jednocześnie pogardzając tymi, którzy w jej
przekonaniu reprezentują niższy poziom hierarchii społecznej,
- destruktywność i cynizm — uogólniona wrogość w stosunku do
ludzi , skłonność do deprecjacji innych ludzi.
- projekcja negatywnych uczuć — skłonność do przypisywania własnych
negatywnych uczuć innym ludziom.
- obsesyjne zainteresowanie seksem — wartościowanie ludzi ze względu na
ich podejście do spraw związanych z seksem, połączone z aktami
agresji względem tych, którzy nie realizują konserwatywnych norm
obyczajowych, m.in. mniejszości seksualnych; towarzyszy temu tłumienie
własnych popędów seksualnych połączone z ich projekcją na innych”.
Super Mistrzu.Szkoda żetak późno miałem ten zaszczyt poznać Ciebie, Loze,ogólnie Masonów którym mam zaszczyt teraz być,lecz jakże jeszcze daleko "w polu"ze swoją wiedzą.☺
OdpowiedzUsuń